Hymn najwspanialszy



Jęki jak z otchłani tortur przez komnaty pragnień wiodą
Ku spełnieniu, ku sytości, ku zadowoleniu ciał.
Ozdobione Twym spojrzeniem uczynionym, aby błagać
Płyną wprost do mojej duszy...
Zapadają w głębię ciała...

Malowane dłonią Boga stopy na swych palcach wspięte
Niczym chcące sięgnąć szczytu niebios swego poświęcenia.
W otwartości geście uda przymuszone zwięzłą siłą,
Obnażając to, co najcenniejsze...

Biodra kołyszące, jakby czasem władające wiecznie.
Pod otuchą ciętej skóry błagać zdając się o litość.
Plecy zgrabnie w łuk wygięte w nucie swego poświęcenia
Każąc mocniej swoim pięknem... zachęcając bat do bicia...

Piersi dumnie ozdabiając ciało w jarzmo przystrojone
Wciąż skomlące o pieszczotę... i  skomlące o udrękę.
A w koronie monumentu droga z ciała do umysłu.
Z pętlą lekko zaciśniętą, nadającą ciału sensu.

Twarz - to klejnot Twój bezcenny. Księga, z której mogę czytać.
Aż do śmierci niezamknięta. Lustro oddanego ciała...
Obraz doznań, uczuć, lęków...
Bólu, przyjemności, dumy...
Poniżenia i cierpienia,
Błagań, pragnień, zniewolenia...

Jako gloria zaś nad wszystkim
Wyrzeźbione weną Boga dłonie w sznury uwięzione.
Włosy lekko rozpuszczone okrywając nagie ciało
Opadając jakby liście tchnieniem wiatru uwiedzione,
Wśród księżyca zimnych świateł.

Wszystko to jak skarb bezcenny na dnie piekła ukrywany
Niepokoi serce moje, nie pozwala żądzą zasnąć.

Więc chcę smagać, chcę napierać,
Pragnę posiąść, wziąć, zabierać,
Złupić, schwytać, zdominować...
Marzę skraść Cię i zagrabić,
Bólem i rozkoszą palić,
Ciało Twoje... swoim... strawić!

"Tak chcieć pragnę Twojej dłoni
Pragnę chcieć, gdy ciało boli.
Pragnę oddać Ci swą wolę,
Lecz tak bardzo wciąż się boję."

Więc się nie bój!
Już tu jestem.
Karmić Cię z mej dłoni będę.

Gram pieszczoty i cierpienia,
Adoracji, poniżenia.
Gram rozkoszy i gram bólu.
Gram... lub dwa gramy spełnienia.

Z mojej dłoni dam Ci więcej
Niż ktokolwiek dać Ci może.
Wraz z udręką i cierpieniem
W duszy Twojej szczęście złożę.

Czułość ciepłą jak wiatr letni,
Miłość w sercu, spokój w wnętrzu.
Rozpieszczone ciałem ciało...
A z tej samej dłoni z pejczem wciąż bijące moje serce.
I jak wina czerwień zmysły,
I jak słodycz podniebienie,
Tak to serce Ci oddane
Niech upija Twoje serce.

Powiedź teraz moja damo
Czy lęk trawi Cię wciąż jeszcze?
O, jeżeli to za mało mogę pisać jeszcze więcej!

"A czy rozkosz dać mi umiesz
Kiedy ciało cierpi z bólem,
Z poniżeniem i ze strachem
Przed kolejnym z Twoich pragnień"?

"Rozkosz" to me pierwsze imię,
Bo z rozkoszy magia płynie.
Ja zaś magią się okrywam,
Kiedy Panem mnie nazywasz.
Nawet bat w mej męskiej dłoni
Do rozkoszy Cię nakłoni.
Gdy zaś z łzą popłyną dreszcze
Własnym batem Cię dopieszczę.

O nic więcej już nie pytaj.
Poczuć czas swą suczą rolę.
Czy chcesz oddać mi swe ciało?
Czy chcesz oddać mi swą wolę?
,,,,,,,,,,
Każdy raz opada czule na Twe piękne, boskie ciało.
Pozostaje czerwień słodka, podniecając moje oczy.
Jesteś snem z czarnych fantazji
Już spełnianych w mrokach nocy.
Szamoczące się spojrzenie...
Brwi zmarszczone w znaku troski...
Ciało Twe jak wśród fal morskich
Z wiatrem mojej płynie woli.
I gdy będziesz już na krańcach świata,
Gdy zaufasz mi bez granic...
Wleję w Twe cierpienia korne przekładane podnieceniem
Dotyk delikatny, słodki i pieszczący Cię namiętnie.
,,,,,,,,
I przeplotą się doznania i wprowadzą Cię w ten raj.
Czujesz dłoń jak wchodzi w Ciebie i chcesz błagać już o więcej.
Już zroszona żarliwością, namiętnością i cierpieniem.
Już otwarła swoje wrota, już gotowa na przyjęcie.
Rozkazuję Twemu ciało, rozkazuję Twojej woli.
Klękaj, więc, gdy Pan Twój każe.
Czas by poczuć jak smakuje deszcz rozkoszy w świecie moim.

Kropla szczera uniesienia ponad szczytem rozpostartym
Ust, w wyczekiwaniu geście mży w introwertycznym stanie.
W końcu spada na Twe oczy płynąc jak przez morskie szlaki
Wolno, gęsto, patetycznie i z najszlachetniejszym smakiem.
Ogarniając mnie z oddaniem patrzysz z wzrokiem pożądania.
Podsycane pejczem jęki ogarniają moją męskość.
Zbliża się ta szczytna chwila - sacrum Twego namaszczania,
W białej szacie na swej twarzy stworzysz ze mną świętą jedność.


Drugiej kropli smak poznajesz.
Jeszcze bardziej szlachetniejsza, jeszcze gęstsza...
Spływa w usta wróżąc sobą
Lawę bieli z mego wnętrza.
Pieść mnie głębiej, pieść mnie pełniej,
Już się zbliża szczyt rozkoszy.
Czujesz...?
Płynie...
Z laską w dłoni...
Akt oddania dokończony.

Teraz w białym winie skrywasz
Twarz jak ląd za mglistym cieniem.
Jestem moją niewolnicą,
Ale jesteś też oddechem.
Snem, którego przebudzeniem nie potrafię złapać w myślach.
Sensem bytu i kierunkiem tkwiącym w naszych nagich zmysłach.
Wiatrem nieuchwytnym wiecznie, co jak puch ucieka z dłoni.
Biciem serca nieustannym władającym życiem moim.

Z zwilgotniałym wzrokiem wzdychasz.
Czujesz, że spełniłaś rolę.
Lecz nie kończą się te magie.
Magie te są nieskończone.
Wolność Twoja w Twej niewoli
Wciąż zatacza horyzonty
Niepoznane dla Twej duszy,
Tajemniczych doznań lądy.
Otwórz, więc przed Panem wrota.
Ugość Go jak wierna służka.
Z wyrafinowanym smakiem zbiorę
Z naszych serc uczucia
I przeleję je na ciała,
Jak przelewa Stwórca deszcze, by nasycić życiem ziemię.
Ja nasycę Cię pragnieniem.
Wraz z oddaniem,
Z zaufaniem, którym darzą się najbliżsi.
Z przyjemnością dusz kochania,
Z magią zmysłów w głębi ciała,
W spazmie szczytu uległości,
W apogeum namiętności,
Otulając ciało ciałem
Sięgnąć szczytu Ci nakażę.

TomAsz Janowski



Komentarze